Wisłoka Błażkowa 3-3 Nafta Chorkówka
Nie tak wyobrażaliśmy sobie daleki wjazd do Błażkowej choć początek dawał nadzieje na trzy punkty. Skład na to spotkanie był optymalny. Prawie wszyscy zawodnicy byli do dyspozycji trenera.
Początek meczu to badanie się obu drużyn. Dłużej przy piłce utrzymywali się gospodarze ale głównie w środkowej strefie boiska i na własnej połowie nie stwarzając zagrożenia pod naszą bramką. w 9min. mamy rzut rożny z prawej strony boiska, który wykonuje Krzysiek Nagłowicz. Dobrze bita piłka na 7m. od bramki gospodarzy, tam wyskakuje do niej niepilnowany przez nikogo Czaja i mamy prowadzenie w tym meczu. Wisłoka dalej gra ta samą piłkę wymieniając dużo podań na swojej połowie my zaś szybkimi podaniami uruchamiamy napastników i skrzydłowych co daje dobre efekty w postaci zagrożenia pod bramką Błażkowej. W 20 min. po dobrym zagraniu za obrońców piłkę na 30m. od bramki przeciwnika przejmuje Czaja i w sytuacji sam na sam pokonuje bramkarza i mam dwubramkowe prowadzenie. Widać było, że wszystkie piłki prostopadłe między i za obrońców sprawiają duże zagrożenie i zamieszanie w szykach obronnych gospodarzy. W 28min. kolejną dobrą piłkę dostaje Czaja od Najby i znów znajduje się oko w oko z bramkarzem, mija go i po oddaniu strzału zostaje faulowany ale piłka wpada do bramki. Sędzia Jagieła w pierwszej chwili dyktuje "jedenastkę" jednak po chwili przyznaje się do błędu i wskazuje na środek boiska dzięki czemu w niecałe pół godziny nieobecny wcześniej Czaja kompletuje hattrick. Mieliśmy jeszcze kilka dobrych okazji w pierwszej części gry, między innymi wyjście prawie 1 na 1 Nagłowicza ale gubi on piłkę na 16m. Kilka minut przed końcem pierwszej połowy gospodarze oddają pierwszy celny strzał na bramkę z 20m. i piłka po ręce Hadały wpada do bramki i daje nadzieję na dobry wynik Wisłokowi.
Na druga połowę wychodzimy z jedną zmianą. Za mającego problemy z oddychaniem Kielara wchodzi Frużyński. Druga połowa zaczyna się nieco inaczej. Błażkowa od razu zabiera się do pracy i wymieniając wiele podań starają się przedostać pod naszą bramkę jednak ataki kończą się na około 20-25m. od bramki strzeżonej przez Hadałę. Cały czas się w miarę dobrze bronimy jednak mamy problem z konstruowaniem akcji bo albo podania są niecelne, atakujemy małą liczbą zawodników labo nasi napastnicy zamiast strzelać bramki próbują zakładać "siatki" obrońcom miejscowych. W 83min. Najba przy bocznej chorągiewce drużyny przeciwnej próbuje "obić" przeciwnika i zyskać rzut rożny jednak robi to tak nieumiejętnie, że obrońca przejmuje piłkę. Zagrywa w przód do pomocnika, który strąca piłkę głową a tam skrzydłowy przez całą połowę biegnie z piłka przy linii i zgrywa ją na 7m. do niepilnowanego napastnika, który strzela obok bezradnego bramkarza i mamy nerwówkę. Zawodnicy miejscowych się napędzają i nacierają na naszą bramkę lecz bez efektów. Sędzia doliczy trzy minuty do regulaminowego czasu gry. Po walce o piłkę przed naszą "szesnastką" według sędziego fauluje w walce powietrznej z dużo wyższym od siebie Lula. Do piłki podchodzi jeden z zawodników Wisłoka, strzela obok muru i trafia w światło bramki doprowadzając do remisu. Chwilę później mamy jeszcze rzut rożny ale źle wykonany i sędzia kończy spotkanie.
Podsumowując: kolejny raz pokazujemy jak nie wygrać wygranego meczu i jak rozdawać punkty. Drużyna Wisłoka dzisiaj zdecydowanie lepiej operowała piłką ich gra mogła się podobać. Natomiast my daliśmy im wiarę w dobry wynik tracąc bramkę w pierwszej połowie. Mieliśmy więcej klarownych sytuacji bramkowych i tylko do siebie możemy mieć pretensje, że mecz nie skończył się jeszcze w pierwszej połowie.
Za tydzień podejmujemy u siebie Dębowczankę Dębowiec, godz. 11.00.
Komentarze