Od 0:2 do 2:2 w Jaśle

Od 0:2 do 2:2 w Jaśle

Jak twierdzi trener Czesław Michniewicz "2:0 to niebezpieczny wynik". Wczoraj na stadionie przy ul. Sportowej w Jaśle przekonała się o tym nasza drużyna. Mecz z Wisłoką Niegłowice rozpoczęliśmy znów bardzo dobrze, choć nie aż tak, jak w ostatniej kolejce minionego sezonu. 
Mimo wszystko na początku pierwszej połowy dwa razy na listę strzelców wpisał się Paweł Marszał. Pierwszą bramkę zdobyliśmy bodajże po odbiorze Frużyńskiego w środku pola. Piłka została dograna na prawą stronę, trafiła do Dominika Praszka, który w okolicach 16 metra od bramki rywali wystawił piłkę Marszałowi, a ten nie dał szans bramkarzowi, strzelając w samo okienko. Kilka minut później ten sam zawodnik dostał piłkę blisko narożnika boiska. Minął obrońcę i z bardzo ostrego kąta uderzył w krótki róg, a piłka przeszła przez ręce golkipera rywali i powiększyliśmy przewagę. Gospodarze na dobrze znanym sobie stadionie, który do najmniejszych w lidze nie należy, próbowali rozgrywać piłkę od tyłu. Największe zagrożenie pod naszą bramką stworzył... chyba nasz obrońca Bartek Soboń, który chciał głową odegrać piłkę do bramkarza Hadały, jednak futbolówka leciała w same "widły". Na szczęście nasza "ostatnia instancja" zasięg ma nie lada i Kamil zdołał wybić piłkę. 
Nasz team też tworzył sobie sytuacje, ale niestety nie udało się podwyższyć wyniku. Gdybyśmy zdobyli gola na 0:3, mogło by być już po meczu, podobnie jak kilka tygodni temu. To gospodarze jednak zdobyli kontaktowego gola. Z wybiciem piłki na skraju własnego pola karnego zwlekał Marszał, piłkę stracił, a zawodnicy Wisłoki rozklepali naszą defensywę i pomocnik z nr 17 Eryk Kołeczek trafił na 1:2. Taki wynik utrzymał się do przerwy.
Druga połowa to już zdecydowana dominacja Wisłoki. Naftowcy opadli z sił i przez zdecydowaną część drugiej odsłony gry tylko się bronili. Piłkarze Niegłowic raz po raz szturmowali na naszą bramkę, ale gola zdobyli dopiero po rzucie rożnym. Swój nieprzeciętny wzrost wykorzystał rosły napastnik z nr 10 Tomasz Nawracaj i głową skierował piłkę pod poprzeczkę bramki Hadały strzałem... z 12-14 metrów... W końcówce dwie żółte kartki i w konsekwencji czerwoną obejrzał nasz stoper Harsze i mecz kończyliśmy w dziesiątkę. Najlepszą okazję w ostatnich minutach w szeregach drużyny z Chorkówki wypracował sobie Dominik Praszek, który wymanewrował w szesnastce kilku rywali, a jego strzał zatrzymał się na słupku bramki Wisłoki.
Mimo wszystko wynik trzeba uznać za dość sprawiedliwy. W pierwszej połowie to my byliśmy lepsi, po zmianie stron zdecydowanie gospodarze. Niby punkt na niełatwym terenie nie powinien bardzo smucić, ale myślę, że gdyby Nafta wyszła na prowadzenie trzema bramkami, gospodarze już by się nie podnieśli. Nasz zespół musiał sobie radzić bez kilku ważnych zawodników, być może to też zadecydowało o "odcięciu paliwa" naszym w drugiej połowie.
Za tydzień podejmujemy Liwocz, który podobnie jak Iwla i Glinik zdobył komplet punktów. Zapowiada się ciekawy mecz, już teraz na niego zapraszamy. Zawodnikom przypominam, że treningi we wtorek i czwartek o 18!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości